– Jasiu, co Ty tam masz?!
– Jabłka.
– Skąd wziąłeś te jabłka?
– Od sąsiada.
– A czy sąsiad wie, że je masz?
– Jasne, przecież mnie gonił!
-
-
-
Małżonkowie przy lampce wina w kawiarni, cichutko omawiają jakieś domowe sprawy.
W pewnym momencie do męża podchodzi młoda „dupencja”, całuje go w usta i odchodzi.
– Kto to? – podniesionym głosem pyta żona
– Oj, daj spokój – odpowiada niecierpliwie mąż – Ja i tak będę się musiał nieźle nagimnastykować, żeby jej jutro wyjaśnić, kim ty jesteś. -
Dwóch wariatów otworzyło sklep.
A że nie mieli ruchu, dla zabicia czasu postanowili się zabawić.
– Słuchaj – mówi jeden – Ja stanę przed ladą, będę klientem, a ty sprzedawcą.
– Ok.
Pierwszy stanął tak, jak powiedział przed ladą i mówi:
– Poproszę cukier, kawę i mąkę.
„Sprzedawca” odwraca się, nachyla po towar, w tym czasie „klient” przeskakuje ladę, kopie go w dupę i wraca przed ladę.
„Sprzedawca” odwraca się i pyta:
– Kto mnie kopnął w dupę?
– A skąd mam wiedzieć. Tyle ludzi w sklepie. -
-
Dwie staruszki w czasie rejsu się nudziły i poprosiły marynarza aby im dowcip opowiedział.
– Ale znam tylko takie z brzydkimi wyrazami.
– No to jak będzie brzydki wyraz, to Pan odchrząknie.
– No dobrze, niech pomyślę … Khym, khym, khym, khym, khym. Khym, khym, khym, khym, khym, dupa. -
Jeden facet został zaproszony, aby wygłosić przemowę na konferencji w Japonii.
Znając swoją reputację jako znakomitego mówcy, był zdziwiony, że słuchacze w ogóle nie reagują na jego perfekcyjnie wymierzone w czasie dowcipy i żarty. W rzeczy samej widownia w ogóle nie reagowała na to co on mówi. Trochę przybity usiadł na swoim miejscu. Przemawiać zaczął jakiś japoński mężczyzna i on odniósł niesamowity sukces! Widownia śmiała się i klaskała, ale nasz bohater nie rozumiał z tego ani słowa. Mimo to począł bić mu brawo, bo widocznie na to zasłużył swoją perfekcyjną przemową. Przerwał mu jednak przewodniczący konferencji:
– Nie, proszę pana, pan nie powinien klaskać.
– Ale dlaczego? Ten mężczyzna jest zapewne znakomitym mówcą!
– Nie powinien pan go oklaskiwać, on tłumaczy pana słowa. -
Kowalski kupił samochód.
Na drugi dzień rozłożył go na części.
– Co ty wyprawiasz? – Pyta się żona.
– Szukam. Poprzedni właściciel powiedział, że włożył w niego pięć tysięcy. -
-
Kowalski zwierza się koledze:
– Wczoraj ostro pokłóciłem się z żoną.
– I do kogo należało ostatnie słowo?
– Jak zwykle do mnie.
– Co jej powiedziałeś?
– Powiedziałem stanowczo: ”No dobrze, kup sobie tę kieckę”. -
Na miejsce pożaru przyjeżdża wóz strażacki.
Strażacy wyskakują z niego i nic nie robią! Podchodzi do nich jakiś staruszek i pyta:
– Dlaczego nie lejecie?!
– Nie lejemy, bo nie ma drzewek. -
Afganistan. Góry.
Mały oddział żołnierzy radzieckich został okrążony przez miejscowych partyzantów.
Dowódca zarządza:
– Musimy zostawić kogoś, kto będzie pozostałych osłaniał. W ten sposób mamy szansę dotrzeć do swoich. Temu, kto się zgłosi na ochotnika, zostawimy hełm, trzy granaty i automat. Jeżeli trzeba będzie, wyprawimy potem uroczysty pogrzeb, damy pośmiertnie odznaczenia bojowe. Ktoś na ochotnika?
Zgłasza się Gruzin:
– Zostanę, ale pod warunkiem, że nie zostawicie mi jednego hełmu i trzech granatów, a trzy hełmy i jeden granat.
Zgodzili się, zostawili Gruzina z trzema hełmami i jednym granatem i odpełzli niepostrzeżenie ku swoim.
Minęła godzina, a nie usłyszeli żadnego wystrzału ani żadnego wybuchu.
Zdziwieni wrócili z powrotem, patrzą: siedzi Gruzin, wokół niego pełno broni, mundurów, suchego prowiantu.
Opodal siedzą na wpół goli partyzanci, a Gruzin, mieszając hełmami, krzyczy:
– Prawo, lewo, góra, dół. Kto powie, gdzie jest granat? -
-
Obywatelu chorąży! Żona do ciebie przyszła!
– Nie „do ciebie”, tylko „do was”!
– Do nas to ona przyszła wczoraj. -
Wędkarz telefonuje do kolegi:
– Wpadnij do mnie jutro rano, pojedziemy na ryby.
– Ale ja nie potrafię łowić! – odpowiada ten drugi.
– Co w tym trudnego? Nalewasz i pijesz.