– Tato, ale który?
– Ten z napisem „Kropelka”…
-
-
Przechwala się trzech myśliwych.
Pierwszy z nich:
– Ja to byłem w Afryce i polowałem na lwy!
Drugi:
– A ja to byłem na Alasce i polowałem na łosie!
Na to ostatni:
– Hmm panowie, a ja byłem w Norwegii …
– A fiordy Ty widziałeś?
– Fiordy!? Panowie, fiordy to mi z ręki jadły. -
Jak odróżnić łabędzia od łabędzicy?
– Trzeba rzucić kawałek chleba. Jak zjadł to on, a jak zjadła to ona.
-
-
Rozmawiają żony policjantów:
– Wiesz, ludzie opowiadają kawały o głupocie policjantów. Ja czasem myślę, że jest w tym odrobina prawdy… Żeby pomóc mojemu staremu, kupiłam leksykon.
– Ja też bym kupiła, ale nie wiem czy on to będzie jadł… -
Przychodzi baba do lekarza:
– Panie doktorze, mój problem to za duże potrzeby sek*ualne.
– To niech pani wyjdzie za mąż.
– Mam już męża.
– To niech pani znajdzie sobie kochanka.
– Już mam.
– To niech pani weźmie drugiego.
– Mam drugiego, i jeszcze innych trzech.
– Hmmm, wydaje mi się, że pani jest rzeczywiście chora.
– Panie doktorze, niech mi pan to da na piśmie, bo mąż mówi, że jestem ku**a! -
Wraca mąż do domu i od progu woła do żony:
– Rozbieraj się i do łóżka!
Żona nieco zdziwiona, dwadzieścia lat pożycia i nigdy się tak nie zachowywał … Zaciekawiona wyskoczyła z fatałaszków i do wyrka. Mąż też raz dwa pozbył się ubrania, wskakuje do łóżka, nakrywa żonę i siebie kołdrą, razem z głowami i pokazuje:
– Patrz! Zegarek kupiłem! Fluorescencyjna tarcza! -
-
Wczesna zima. Dwaj młodzi geolodzy, tuż po studiach wyjechali na praktyki w Bieszczady.
Chodzą, mierzą, badają, aż zabłądzili. Nagle, patrzą, pieczara. – Co to może być?
– Nie wiem. Może zadzwonimy do bazy?
Zadzwonili, podając koordynaty i wygląd jamy. Po kwadransie telefon zwrotny:
– Geolodzy? Tu Baza.
– Tak.
– Dwóch?
– Tak.
– Mamy dla was dwie wiadomości: dobrą i złą.
– Zacznijcie od złej, Bazo.
– Ta jama to gawra niedźwiedzia, co żeśmy go namierzali całe lato.
– A ta dobra?
– Dwa miesiące temu porzuciła go samica. Tak więc misio Was nie zeżre. -
Siedzi sobie tasiemiec w żołądku.
Nagle patrzy, a tu biegną bakterie.
– Hej, bakterie, gdzie biegniecie?
Bakterie na to:
– Tasiemiec, ty się nie pytaj tylko uciekaj stąd, bo zaraz tu będą antybiotyki!
I pobiegły w dół przewodu pokarmowego. Tasiemiec lekko przestraszony myśli:
– Co jest?
Tymczasem nadbiega glista ludzka z walizkami.
– Ej glista, – pyta tasiemiec – gdzie lecisz?
– Tasiemiec, ty nie pytaj, ty stąd wiej. Za pięć minut będą tu antybiotyki!
I pobiegła w dół przewodu pokarmowego. Tasiemiec przestraszył się nie na żarty, spakował plecaki wieje w dół przewodu pokarmowego. Dobiega do ujścia, a tam siedzi glista na walizkach i beczy. Tasiemiec pyta się:
– No co się stało, czego beczysz?
– A bo mi ostatnia kupa o czternastej uciekła. -
Nauczyciel matematyki zwraca klasówki w pewnej wyjątkowo tępej klasie.
– Muszę z przykrością stwierdzić, że 60% z was nie ma najmniejszego pojęcia o matematyce.
Na to jeden z uczniów:
– Przesadza pan psorze! Tylu to nas nawet nie ma w tej klasie. -
-
Spotkało się dwóch kolegów po długim czasie.
– Jak żyjesz? Co dobrego u Ciebie? Opowiadaj!
– Co tu mówić? Pcha się tą biedę!
– Żartujesz?! O jakiej biedzie ty mówisz? Zawsze Ci się układało!
– Ale w małżeństwie mi się nie układa.
– Nie wierzę, przecież na uczelni świata poza sobą nie widzieliście!
– Na uczelni tak! A teraz mam podejrzenie, że mnie zdradza.
– Dlaczego tak myślisz?
– Już Ci to wytłumaczę! Mam taką pracę, że ciągle muszę zmieniać miejsce zamieszkania. Trzy lata w Lublinie, dwa w Stargardzie, dwa w Kamieniu Pomorskim, trzy w Poznaniu i teraz znowu Warszawa.
– No i co z tego? Przecież jeździcie razem!
– Tak! Tylko, że w tych wszystkich miejscach, przesyłki do domu przynosił ten sam listonosz! -
Rankiem z ogrodu słychać krzyki:
– Zielonym do góry, zielonym do góry!
To mieszkańcy Wąchocka kładą murawę. -
Czym się różni polityk od damy?
Jak dama mówi nie, to znaczy może,
jak dama mówi może, to znaczy tak,
jak dama mówi tak, to już nie jest damą.A polityk jak mówi tak, to znaczy może,
jak mówi może, to znaczy nie,
a jak mówi nie, to już nie jest politykiem.