-Jasiu,dlaczego nasz pilot nie działa?
-Nie jestem fachowcem tato.Ale chyba dlatego,że nie mamy telewizora.
-
-
Dziekan jednego z amerykańskich uniwersytetów wzywa do siebie studenta i mówi:
– Wczoraj znajdowałeś się na terenie żeńskiej bursy. Według regulaminu naszego uniwersytetu musisz zapłacić 10 $ kary. Jeśli znów ci się to przytrafi, następnym razem zapłacisz 15 $, a za trzecim razem 20 $.
– Panie profesorze, cenie sobie pański czas. Porozmawiajmy rzeczowo: ile kosztuje abonament na cały semestr? -
Dwaj nastolatkowie dzień przed Wigilią śpią u swojej babci:
-modlę się: o nowe zabawki oraz dużo słodyczy
-ej, ale wiesz, że Bóg cię słyszy i tak?
-Bóg tak, ale babcia nie! -
-
Piękny ranek w polskich Tatrach.
W toalecie typu sławojka stojącej za chałupą siedzi baca i walczy z porannym stolcem. Drzwi otwarte bo baca podziwia piękno przyrody. Przebiegającym obok bacówki szlakiem idzie młoda turystka i widząc tą sytuację, oburzona mówi:
– Baco drzwi byście zamykali.
Na to baca:
– Łoj pani, a po co? Co tu można ukraść? -
Kaczyce nieopodal Cieszyna.
Miejscowy gospodarz wychodzi rano oporządzić swoją krowę.
Ale po chwili wzburzony wraca do chałupy i budzi swoich trzech synów mówiąc:
– Jakiś dupek ukradł nam krowę!
Starszy syn:
– Jak dupek to znaczy kawał cioty z niego.
Średni syn:
– Ha, jak konus to pewnie z Kończyc!
Najmłodszy syn:
– Jak z Kończyc to na pewno Wasyl.
Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Kończyc i dali Wasylowi po mordzie. Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży. Profilaktycznie dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu.
Chcąc nie chcąc wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego. Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
– Obudziłem się rano, patrzę a krowę ukradł jakiś dupek. Mówię o tym synom. Najstarszy mówi, że jak dupek to musi być też ciotą. Średni mówi, że jak ciota to z pewnością z Kończyc. Najmłodszy mówi, że jak z Kończyc to na pewno Wasyl. Daliśmy mu po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
Sędzia:
– Hmmm… logika niby niezła, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No to na przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
Ojciec:
– Pudełko kwadratowe…
Najstarszy syn:
– To znaczy, że w nim coś okrągłego…
Średni syn:
– Jak okrągłe to musi być pomarańczowe…
Najmłodszy:
– Jak pomarańczowe – to z pewnością mandarynka…
Sędzia zdumiony zagląda do pudełka i mówi:
– No, Wasyl…. Krowę trzeba jednak oddać… -
Podczas seansu w kinie dziewczyna szepce do sąsiada:
– Wspaniale całujesz, Karolu. Czy to dlatego, że siedzimy dziś w ostatnim rzędzie?
– Nie, to dlatego, że nazywam się Andrzej. -
-
Do apteki wchodzi facet i prosi o możliwość rozmowy z aptekarzem.
Kobieta w okienku mówi:
– Nie zatrudniamy żadnego mężczyzny. Właścicielka apteki jest moją siostrą, a ja jestem farmaceutką. W czym mogłabym pomóc?
– Ale ja mam taką sprawę, że jednak wolałbym porozmawiać z mężczyzną.
– Proszę pana, zapewniam, że podejdę do pana sprawy absolutnie profesjonalnie i dyskretnie. Proszę się nie krępować.
– Rozumiem, w takim razie powiem. Mam wielki kłopot, ponieważ mam permanentną ere*cję. Co pani mogłaby mi na to dać?
– Hmm…Proszę poczekać chwilkę, zapytam mojej siostry. Po kilku minutach wraca i mówi:
– Proszę pana. Naradziłyśmy się z siostrą i wszystko co możemy panu dać, to jedna trzecia udziałów w aptece, służbowy samochód i pięć tysięcy zł miesięcznej pensji brutto. -
Nauczyciel pyta ucznia:
– Jasiu, w jaki sposób można uzyskać światło dzięki wykorzystaniu wody?
– Trzeba umyć okno, panie profesorze. -
-
-
Jest zakończenie roku szkolnego.
Każde dziecko przyniosło prezent z własnego zakresu możliwości. Pani wiedząc, gdzie pracują rodzice dzieci próbuje zgadnąc, co dostała bez otwierania prezentu. Najpierw prezent daje Ania. Pani wiedząc, że jej rodzice pracują w kwiaciarni, potrząsa pudełkiem i mówi:
– Aniu, czy to są kwiaty?
– Skąd pani wiedziała?
Później prezent daje Waldek. Pani wie, że jego rodzice pracują w sklepie ze słodyczami. Potrząsa pudełkiem i mówi:
– Waldku, czy to są czekoladki?
– Skąd pani wiedziała?
Sytuacja powtarza się kilkanaście razy. Pani zawsze bez problemu zgaduje co dostała. Jako ostatni daje prezent Jasio. Pani wie, że jego rodzice pracują w branży monopolowej. Nim potrząsnęła pudełkiem zauważyła, że z pudełka coś wycieka. Postanowiła to polizać.
– Jasiu, czy to jest szampan?
– Nie…
Pani postanowiła jeszcze raz „skosztować”:
– No to może ajerkoniak?
– Nie…
– Poddaję się, Jasiu. Co to jest?
– Świnka morska! -
Tyle się złego naczytałem na temat alkoholu
– mówi Antek do kolegi
– że wreszcie sobie powiedziałem: czas raz na zawsze z tym skończyć!
– Z piciem?
– Nie, z czytaniem. -
Ostatnio przychodzę do znajomego, a tam dziecko śpi na szafie.
Pytam się go czemu tam śpi a znajomy odpowiada:
– Aaa, bo jak spadał z łóżeczka to nie słyszeliśmy…