Zatrzymał się na poboczu i zmienia koło. Podjeżdża mercedes wysiada dresiarz i się pyta:
– Co robisz?
– Odkręcam koło. – odpowiada facet.
Ten z mercedesa bierze kamień wali w szybę i mówi:
– To ja wezmę radio.
-
-
-
Dwie staruszki w czasie rejsu się nudziły i poprosiły marynarza aby im dowcip opowiedział.
– Ale znam tylko takie z brzydkimi wyrazami.
– No to jak będzie brzydki wyraz, to Pan odchrząknie.
– No dobrze, niech pomyślę … Khym, khym, khym, khym, khym. Khym, khym, khym, khym, khym, dupa. -
-
Gościu w gabinecie lekarskim:
– Panie doktorze zawsze przed se*sem kręci mi się w głowie.
A co pan robi przed se*sem?
– Dmucham lalkę. -
-
Moja siostra podeszła do mnie.
Popatrzyła
się na mnie z politowaniem i powiedziała :
– Znowu jesteś pijany!
Mogła mieć racje. Jestem jedynakiem. -
-
Czy chciałbyś zarabiać miesięcznie dwadzieścia tysięcy złotych jak mój brat?
– Oczywiście! A on zarabia tyle forsy?
– Nie, ale też by chciał. -
Idzie myśliwy do lasu zapolować na niedźwiedzia.
Chodzi, chodzi, aż znalazł. Celuje, strzela. A niedźwiedź się odwraca i mu nic. Podchodzi niedźwiedź do myśliwego i mówi:
– Myśliwy, albo mi się oddasz albo cię zabiję na miejscu!
Myśliwemu życie raczej ważniejsze od tyłka, więc nastawił, ale że następnego dnia mówi, że tym razem weźmie lepszą strzelbę. Więc idzie z lepsza strzelbą do lasu, znajduje misia, strzela, i … Nic, miś znowu karze się nastawić. Po tych zdarzeniach myśliwy sobie obiecuje że następnego ranka z karabinem maszynowym przyjdzie i niedźwiadka ukatrupi. Następnego ranka myśliwy celuje, oddaje dwieście strzałów. Magazynek pusty, myśli, że już po niedźwiadku, a tu niedźwiadek puka od tylu w plecy i mówi:
– Ty, myśliwy, ty tu na niedźwiedzie chyba nie przyszedłeś. -
Przychodzi baba do lekarza.
– Przy takim schorzeniu powinna pani pojechać nad morze i dużo oddychać świeżym morskim powietrzem.
– Ale tam! Nie stać mnie na taki wyjazd.
– To niech pani kupi sobie dorsza i położy go przy wentylatorze. -
-
Baca struga wielki pień leżący na ziemi.
Przechodzący turysta pyta:
– Co robicie Baco?
– Czółno. – odpowiada.
Idzie turysta na drugi dzień, patrzy, a tu koło Bacy wielka sterta wiórów i niewielki kawałek drewna.
– Co robicie Baco?
– Szpadel do łopaty.
Idzie turysta na trzeci dzień, patrzy a tu koło Bacy zajebista sterta wiórów, a Baca w ręce trzyma malutki kawałek drewna.
– Co to będzie? – pyta turysta.
– Jak się znowu nie zepsuje to zapałka. – to bydzie wykałaczka. -
Kopę lat! Co u ciebie słychać? Jak dzieci?
– Jakoś leci. Najstarszy syn zrobił doktorat z historii sztuki, córka skończyła socjologię z wyróżnieniem, najmłodszy trochę się wyłamał, bo został pospolitym złodziejem.
– Powinieneś wykopać go z domu.
– Nie mogę. Tylko on przynosi jakieś pieniądze… -