– Mój mąż jest architektem. Robi to ze swoją wizją, wszystko w łóżku planuje.
– Mój mąż jest artystą. W łóżku improwizuje, ale jest pełen pasji.
– Mój mąż jest programistą. Kładzie się obok i opowiada, jak to wszystko będzie fajnie śmigać, gdy skończy.
-
-
-
Chłopak zabrał dziewczynę do zoo.
Przechodzą obok klatki goryla, który na widok dziewczyny zerwał się i zaczął ryczeć.
– Ty, zobacz jaki napalony. Pokaż mu co nieco, zobaczymy co zrobi.
Dziewczyna odsunęła lekko dekolt, na co goryl zaczął szarpać za kraty i ryczeć.
– Ale się podjarał. Weź się wypnij, to chyba oszaleje.
I faktycznie, dziewczyna wypięła się w kierunku wielkiej małpy, która wpadła w szał. Goryl rozbijał się po całej klatce, prawie ją rozwalając. Bił wielkim łapami w kraty, skakał i ryczał.
Nagle chłopak złapał dziewczynę i wrzucił do środka.
– A teraz wytłumacz mu, że boli cię głowa. -
Początek rozprawy. Oskarżona jest prostytutka. Sędzia wypytuje ją:
– Nazwisko?
– XYZ
– Imię?
– Andżela.
– Gdzie pani mieszka?
– W Bydgoszczy.
– Wiek?
– 26 lat.
– Zawód?
– Oj, Andrzej, starczy może tych wygłupów? -
-
Wraca Jasio do domu z mokrą głową i mama się go pyta:
– Jasio, co robiłeś, że jesteś cały mokry?
– Całowałem rybki na dobranoc. -
W pewnej szkole w pracowni komputerowej wisiało na ścianie takie hasło:
„Teoria jest wtedy, kiedy wszyscy wszystko wiedzą, a nic nie działa. Praktyka jest wtedy, gdy wszystko działa, a nikt nic nie wie. W tej sali łączymy teorię z praktyką: nic nie działa i nikt nie wie dlaczego!”
-
Będziemy mieli dziecko, Seba.
– Ku**a, Patrycja, przecież ja z tobą nie spałem!
– Też jestem w szoku.. -
-
Orkiestra kościelna na Górnym Śląsku:
– trumpen fertig?
– ja, fertig.
– puzonen fertig?
– jahwol!
– zymbalisten fertig?
– naturlich, fertig!
– also… ein, zwei, drei… Boże, coś Polskę… -
Jest Polak, Rosjanin i Niemiec.
Założyli się, że przeniosą wiewiórkę w majtkach. Rosjanin przeszedł bez problemu, Niemiec też, a idzie Polak i nagle staje, zdejmuje spodnie i zaczyna krzyczeć. Zaraz po drugiej stronie Rosjanin i Niemiec pytają go co się stało. Na to Polak:
– Gdy ta wiewiórka zrobiła sobie z mojego ptaszka gałązkę, wytrzymałem. Gdy z moich klejnotów zrobiła sobie orzechy, wytrzymałem. Gdy zrobiła sobie z mojej dupy dziuple, wytrzymałem. Ale gdy chciała wnieść orzechy do dziupli, to nie wytrzymałem, zdjąłem spodnie i chciałem ją udusić. -
Piękna osiemnastolatka szlocha na pogrzebie 70 letniego męża
– Byliśmy bardzo szczęśliwym małżeństwem przez te ostatnie trzy miesiące – zwierza się przyjacielowi – W każdy niedzielny poranek kochaliśmy się w rytm kościelnych dzwonów – dziewczyna szlochając dodaje – Mój mąż żyłby dziś, gdyby wtedy pod naszym oknem nie przejeżdżał wóz strażacki.
-
-
– Jaka dzisiaj woda? – pyta Franek Kowalskiego, który już łowi
– Znakomita! Ryba ani myśli z niej wyłazić.
-
Do urzędu patentowego wchodzi wariat.
– Chciałbym opatentować pułapkę na muchy.
– Spóźnił się pan, już dawno opatentowano tysiąc modeli.
– Ale moja jest inna – upiera się petent – jest z betonu i stoi w moim ogrodzie.
Urzędnik trochę zaciekawiony, trochę rozbawiony pyta jak ona działa.
– Mucha, proszę pana, wlatuje do środka, tam są długie, kręte schody, potem zakręt w lewo, korytarz prosto, potem są długie kręte schody, potem zakręt w lewo, korytarz prosto, potem są długie kręte schody, potem zakręt w lewo, korytarz prosto, potem…
– Dobra, wiem – przerywa urzędnik – są długie kręte schody, potem zakręt w lewo…
– A widzi pan! – uśmiechnął się chytrze wariat – i mucha też tak myśli, ale tam właśnie jest ogromna przepaść, mucha spada i zabija się na dnie.