Na jego szczęście akurat obok przejeżdżał furmanką miejscowy zamożny rolnik Bolesław Berdyś, właściciel trzech dorodnych koni. Furmankę ciągnął Roki, młode i silne konisko, aczkolwiek trochę na bakier ze wzrokiem mające. Berdyś postanowił pomóc zamiejscowemu. Podprzągł Rokiego do auta w rowie i cmoka:
– Ciągnij Baśka, ciągnij!
Roki nawet nie drgnie. Stoi bez ruchu. Więc Berdyś rozkazuje:
– Ciągnij Siwy, ciągnij!
Koń podniósł ogon i się odlał. Wtedy Berdyś rzuca nonszalancko:
– Ciągnij Roki, ciągnij …
Dziesięć sekund i Roki wyciąga samochód z rowu. Turysta jest uszczęśliwiony ale kompletnie nie rozumie sytuacji. Więc Berdyś mu tłumaczy po swojemu:
– Roki jest prawie ślepy i jak myśli, że jest tylko sam do roboty, to za cholerę nie pociągnie
-
-
Starsze małżeństwo pojechało na wycieczkę do Chicago.
Na miejscu mąż orientuje się, że w torbie nie ma mapy, więc zwraca się do żony:
-E Halina gdzie k***a schowałaś mapy?
-Nie brałam żadnych map.
-Jak to k***a nie, przecież ci k***a mówiłem, że k***a masz spakować mapy. Teraz się k***a tutaj nie odnajdziemy.
W tym samym momencie do pary podchodzi jeden z mieszkańców i pyta:
-Państwo z Polski tak?
-Tak, a jak pan się zorientował?-pyta mąż.
-No, po tej k***ie.- odpowiada przechodzień.
Mąż odwraca się do żony i mówi:
-Halina! Ciebie to już k***a nawet w Chicago znają. -
Pewnego dnia jeden mężczyzna wracając z pracy znalazł starą lamp
Zabrał ją do domu i postanowił ją wyczyścić. Potarł ją trzy razy, a tu nagle z lampy wyskakuje Dżin i z uśmiechem oznajmia:
– Od lat bylem uwięziony w tej lampie, w zamian za to, że mnie uwolniłeś spełnię Twoje życzenie.
Mężczyzna chwilę pomyślał i mówi:
– Chciałbym w końcu dowiedzieć się jak to jest być bardzo, ale to baaardzo bogatym.
– Załatwione!
Dżin znika. Za chwile słychać pukanie do drzwi. Mężczyzna otwiera, patrzy, a tam Szejk w białej szacie, na szyi pół kilograma złota, na palcach sygnety, w ręce szklanka z drinkiem, obok niego lokaj, wokół dziesięć skąpo ubranych, tańczących kobiet. Patrzy na mężczyznę i mówi:
– Człowieku, zarąbiście!!! -
-
Pewien Polak ma wątpliwość, czy włożyć trzysta złotych do PKO.
– Przecież bank może zbankrutować.
– Twój wkład jest zabezpieczony całym majątkiem PRL.
– A jeśli PRL zbankrutuje?
– Mamy jeszcze mocniejszego gwaranta – RWPG z ZSRR na czele.
– A jeśli ZSRR zbankrutuje?
– I co? Żal Ci na to trzysta złotych? -
Czy wiecie jakie zboże rośnie w Wąchocku?
– Jak słupy telegraficzne! Nie, nie tak wysoko. Tak rzadko!
-
Przychodzi facet na pobór do wojska.
Lekarz każe się rozebrać. Po chwili zagląda z tyłu i mówi:
– Pan to chyba pali.
Na to facet:
– A co sadze widać? -
-
Do Splitu przyjechał turysta i zagaduje miejscowego:
– Gdzie tu mogę kupić wino?
– Widzisz ten kościół na środku?
– Tak.
– No to oprócz kościoła to wszędzie… -
Pan domu budzi się około południa w Nowy Rok na zimnej podłodze w przedpokoju.
Włos niechlujny, szata plugawa… Ze ściśniętego gardła wydobywa się słaby szept:
– Maksiuuuu, Maksiuuuu…
Wbiega radosny jamnik potrząsając uszami i węsząc dookoła.
– Ja chuchnę – a ty szukaj… -
Dzień dobry, to mieszkanie Kowalskich?
– Tak.
– Nazywam się Jan Nowak i będę tu mieszkać.
– A niby z jakiej paki?
– Instalował pan wczoraj nowy program na komputerze?
– Tak.
– Umowę licencyjną pan czytał?
– Nikt tego nie czyta.
– No właśnie. -
-
Bezrobotna dziewczyna rejestruje się w urzędzie zatrudnienia.
Urzędniczka pyta:
– Przez ostatni miesiąc gdzie pani pracowała?
– W barze.
– Na jakim stanowisku?
– Pomywaczki. Wydawałam do kuchni czyste talerze i sztućce.
– A dlaczego po miesiącu porzuciła pani to miejsce?
– Bo po miesiącu nie było już w magazynie ani czystych talerzy, ani czystych sztućców. -
-
Spotyka się dwóch kloszardów, jeden narzeka:
– Kurczę, nawet w czasie urlopu myślę o robocie.
– A jak to się objawia?
– Wczoraj byłem na grzybach, a uzbierałem dwa kosze puszek.