– Panie Kowalski, rozważyłem wszystko dokładnie. – mówi sędzia na rozprawie rozwodowej. – Postanowiłem przyznać pańskiej żonie dwa tysiące złotych miesięcznie.
– Świetnie, Wysoki Sądzie. – odpowiada Kowalski. – Ja też, od czasu do czasu, dorzucę jej parę złotych od siebie.
-
-
-
W Warszawie, na rogu ulicy stoi dwóch policjantów z psem.
Podchodzi do nich facet i z uwagą ogląda psa. Ogląda go z boku, z tyłu, zagląda mu pod brzuch, pod ogon. Wreszcie policjanci zainteresowali się gościem.
– Panie, co pan tu tak tego psa prześwietla?
– Znów mnie kumple w maliny wpuścili. Powiedzieli, że tu na rogu stoi pies z dwoma c***ami. -
Kłócą się ze sobą dwie ameby. Jedna mówi do drugiej:
– Uważaj, bo zaraz cię kopnę!
– A niby czym?!
– Nibynóżką! -
Podczas nocy poślubnej młody małżonek po wejściu do łóżka odwrócił się tyłem do żony i ułożył do snu.
– Wiesz – mówi żona – a moja mama to mnie zawsze przed snem trochę popieściła…
– No, przecież nie będę w środku nocy leciał po twoją mamę! -
-
Hydraulik został wezwany do roboty w środku nocy.
Kobieta zgłosiła, że cieknie przewód pod wanną. Facet się męczy, bo ciasno, ale zdołał uszczelnić. Gdy przyszło do rozliczenia, kobieta zaproponowała „d*pę”.
– Ma pani wazelinę?? pyta facet.
– Aż taki pan jurny?
– Ja może i nie, ale zalała pani pięciu gości poniżej, to raczej się przyda. -
Polak, Niemiec i Rosjanin rozbijają się na wyspie i porywają ich tubylcy.
– Oszczędzimy was jeśli pokażecie nam coś czego nie mamy! – powiedział wódź.
Rosjanin wyjmuje swoją komórkę.
– Nic nowego.
Niemiec wyjmuje laptop.
– Nic nowego. – mówi znowu wódź.
Polak wyjmuje pistolet.
– Co to być?
– Stać, bo będę strzelać! -
-
-
-
-
-
-
Jasio spóźnił się do szkoły.
– Bo mój dziadek, ten co lubił żartować, nie żyje. – wyjaśnił Jasio na pytanie nauczycielki o powód spóźnienia.
– Ojej, jak to się stało? – zmartwiła się nauczycielka.
– Paliło się u nas.
– I co, zginął w pożarze?
– Nie, on taki figlarz był, wyskoczył. – odpowiedział Jasio.
– Zabił się?
– Przecież mówię, że on żartowniś był. Strażacy rozciągnęli taką płachtę, on na nią zeskoczył i wskoczył z powrotem.
– I co, zginał w pożarze?
– Nie, figlarz był, wyskoczył z powrotem.
– I wtedy się zabił?
– Mówię przecież, płachta była, zeskoczył na nią i wskoczył z powrotem.
– I zginął w pożarze?
– Ojej, pani nic nie rozumie, on taki figlarz był, znowu wyskoczył!
– No to czemu nie żyje?
– Bo się w końcu strażacy zdenerwowali i go zastrzelili.