– Czy jest może dwumetrowy chleb?
– Nie, nie ma.
Następnego dnia:
– Czy jest dwumetrowy chleb?
– Nie, nie ma.
W końcu niedźwiedź się zdenerwował i przez całą noc piekł mu ten chleb. Następnego dnia przychodzi do sklepu zajączek:
– Czy jest może dwumetrowy chleb?
– Tak, jest.
– To poproszę piętkę.
-
-
-
Teściowa gotuje obiad i niechcący oblewa się sosem:
– Wyglądam jak świnia! – krzyczy zrozpaczona do zięcia.
– I jeszcze się sosem ubrudziłaś… -
-
Dwie blondynki siedzą nad Bałtykiem.
Jedna z nich wsadza palec do wody i mówi:
-Fuj! Jaka słona!
Druga przynosi torebkę cukru i wsypuje ją do morza. Znowu wsadza palec i mówi:
– Dalej jest słona!
– Dziwisz się? Przecież nie zamieszałaś! -
-
Pani pyta Jasia:
– Jasiu powiesz jakieś zdanie w trybie oznajmującym?
– Koń ciągnie wóz.
– Brawo! A teraz przekształć to zdanie tak aby było zdaniem rozkazującym.
– Wio! -
Jaskiniowiec wezwał do swojej jaskini dentystę
Jaskiniowiec pyta:
– Do czego służy ta mała maczuga?
– Do usunięcia zęba.
– A ta duża?
– To środek uśmierzający ból. Proszę pochylić się i skierować głowę w moją stronę. -
Żeby zasnąć, liczę dziewczyny, z którymi się przespałem.
– A czemu nie owce?
– Oj tam, raz się zdarzyło… -
-
Nauczyciel pyta:
Jasiu, jeśli dostaniesz ode mnie 3+3 króliki. Ile ich będziesz miał? – 7. – Jak to 7? Przecież wychodzi 6! -Ale ja już mam jednego królika.
-
Wpada baca do domu i od progu woła:
– Hejdla, idę na wojnę!
– O Jederkusie, dyć cię zabiją!
– Coś ty, jo chwycę karabin i trtrtr… wszystkich pozabijom!
– A jeśli jednak ktoś ciebie zabije?
– Ale za co? Czy jam komu co zrobił? -
Dresiarz wyrywa blondynkę.
Na siłowni pokazuje jej bicepsy i widząc wrażenie, jakie zrobił dodaje:
– Te mięśnie to sto kilo dynamitu!
W domu zdejmuje spodnie. Blondynka podziwia mięśnie na jego nogach. Dresiarz komentuje:
– Te mięśnie to sto kilo dynamitu!
W końcu zdejmuje spodnie. Blondynka patrzy przez chwilę na jego diamenty i nagle zrywa się do panicznej ucieczki.
– Te, szmula, co się stało?
– Jak to co? Dwieście kilo dynamitu i dwa centymetry lontu!? -
-
Późnym wieczorem do domu dziesięcioletniego Jasia puka listonosz.
Jasio mu otwiera. Listonosz widzi małego chłopca z cygarem w zębach i szklanką whisky w ręku i się pyta:
– Są rodzice?
– A wyglądam tak, jakby byli?