– Moja żona chciała dostać w prezencie auto.
– Dałeś jej?
– Nie, dałem jej pierścionek z brylantem.
– Jest go warta?
– Tego nie wiem, ale nie mogłem nigdzie dostać fałszywego auta.
-
-
Żona do męża:
– Kochanie powiedz mi coś słodkiego…
– Nie teraz, jestem zajęty.
– Kochanie, no powiedz mi coś słodkiego…
– Naprawdę, teraz nie mam czasu.
– Ale kochanie, chociaż jedno słówko…
– MIÓD! do ku***y nędzy i odczep się ode mnie! -
-
Do pracy przy hodowli zwierząt zgłasza się pewien facet.
Dyrektor hodowli pyta go co potrafi.
– Może zainteresuje pana fakt – odpowiada interesant – że rozumiem mowę zwierząt.
– Taa? – pyta zdziwiony dyrektor – to chodźmy do krówek, zobaczymy co pan potrafi.
Wchodzą do krówek a tu krasula „Muuuu!”
– Co ona powiedziała?
– Że daje 10 litrów mleka, a wy wpisujecie tylko 4.
– O kurde! Ale chodźmy do świnek.
Wchodzą do świnek, a tu „Chrum, chrum!”
– A ta co powiedziała?
– Ze daje 5 prosiąt, a wy wpisujecie 3.
– O, ja pierdziele…chodźmy jeszcze do baranów.
W drodze przez podwórko mijają kozę a ta „Meeeee!”
– Pan jej nie słucha – szybko mówi dyrektor – to było dawno i byłem wtedy pijany… -
-
Pewien przejezdny turysta na totalnym zadupiu nie wyrobił zakrętu i wpadł do rowu.
Na jego szczęście akurat obok przejeżdżał furmanką miejscowy zamożny rolnik Bolesław Berdyś, właściciel trzech dorodnych koni. Furmankę ciągnął Roki, młode i silne konisko, aczkolwiek trochę na bakier ze wzrokiem mające. Berdyś postanowił pomóc zamiejscowemu. Podprzągł Rokiego do auta w rowie i cmoka:
– Ciągnij Baśka, ciągnij!
Roki nawet nie drgnie. Stoi bez ruchu. Więc Berdyś rozkazuje:
– Ciągnij Siwy, ciągnij!
Koń podniósł ogon i się odlał. Wtedy Berdyś rzuca nonszalancko:
– Ciągnij Roki, ciągnij …
Dziesięć sekund i Roki wyciąga samochód z rowu. Turysta jest uszczęśliwiony ale kompletnie nie rozumie sytuacji. Więc Berdyś mu tłumaczy po swojemu:
– Roki jest prawie ślepy i jak myśli, że jest tylko sam do roboty, to za cholerę nie pociągnie -
-
Egzamin z anatomii na studiach medycznych.
Przyniesiono dużą skrzynię z narządami ludzkimi przykrytą prześcieradłem. Student wkłada rękę pod prześcieradło, maca i po dotyku ma zgadnąć, jaka to cześć ciała. Jeśli zgadnie, zdaje egzamin.
Wchodzi pierwszy student wkłada rękę pod prześcieradło, maca i mówi:
– Wątroba.
Wyciąga. Sprawdza. Zdał. Wchodzi drugi, wkłada rękę, maca i mówi:
– Śledziona.
Wyciąga, nerka. Nie zdał.
Wchodzi studentka, wkłada rękę pod prześcieradło, maca, przesuwając rękę w prawo i w lewo. Mówi:
– Kiełbasa.
Egzaminatorzy się uśmiechnęli. Patrzą dziewczyna niczego sobie. Dali jej drugą szansę. Dziewczyna maca przesuwając rękę znowu w prawo i w lewo i mówi:
– Kiełbasa.
– Proszę pani – mówi jeden z egzaminatorów – Gdzie u człowieka jest kiełbasa? Dajemy pani jeszcze jedną, ostatnią szansę.
Studentka zdenerwowana maca, przesuwając ręką w prawo w lewo, znowu w prawo, w lewo krzyczy sfrustrowana:
– NO, KIEŁBASA!
– Proszę wyciągnąć – mówi egzaminator.
Studentka wyciąga, patrzy… i rzeczywiście kiełbasa.
Egzaminatorzy popatrzyli na siebie zdziwieni i jeden mówi:
– Ty Franek, to czym my wczoraj tę drugą flachę zagryzali? -
Trzech wędkarzy siedzi na łódce.
W pewnym momencie całej trójce zachciało się lać i postanowili zrobić zawody kto z nich ma najdłuższego.
– Ale zimna woda – mówi pierwszy.
– Ale pod nami mułu – mówi drugi.
– Ale tam za zakrętem biorą – mówi trzeci. -
-
-
Lekarz mówi do pacjenta:
– Panie Karolu, mam dla pana dobrą wiadomość.
– O, to świetnie!
– Pana imieniem nazwiemy nowo odkrytą nieuleczalną chorobę. -
-
Tato, jaka jest różnica między wizytą, a wizytacją? – pyta mały Jasiu.
– Widzisz Jasiu, jeśli my idziemy do babci to jest wizyta, a gdy babcia przychodzi do nas to jest wizytacja.
-