– Kochanie, jakie kobiety podobają Ci się najbardziej, piękne czy mądre?
Mąż odpowiada:
– Ani takie, ani takie. Ty mi się najbardziej podobasz.
-
-
-
Przychodzi facet do lekarza i mówi:
– Panie doktorze chyba jestem bardzo chory bo zjadłem kurczaka, a odbiło mi się jajami.
Na to lekarz:
– Rzeczywiście coś z panem nie bardzo bo powinno się panu odbić gardłem. -
-
-
Dres ze swoją nową laską przychodzi do knajpy ze stiptizem.
Po pewnym czasie dziewczyna pyta kusząco:
– Masz erekcję?
– Nie, Nokię! – odpowiada dres. -
Pijak złapał nad morzem złotą rybkę.
Obiecała mu spełnić jego 3 życzenia w zamian za wolność. Pierwsze życzenie:
– Niech woda w rzekach zmieni się w wino!
Pijak podbiega do wpływającej do morza rzeczki, próbuje i rzeczywiście,
świetne wino.
– To to niech cala woda w morzach zmieni się w wódkę!
Próbuje wody z morza, świetna wódka. Facet ma jeszcze trzecie życzenie, myśli,
myśli, myśli, nic mu nie przychodzi do głowy, w końcu mówi:
– No, złota rybko jeszcze pól litra i jesteśmy kwita! -
Mały chłopiec znalazł na strychu starą Biblię.
Była tak stara, że pokrywała ją dwunastocalowa warstwa kurzu. Chłopiec oczyścił okładkę, a następnie powoli otworzył starą Biblię. Po jej otwarciu zauważył w niej liść. Szybko pobiegł do swojej mamy i mówi:
– Patrz, co znalazłem mamo!
Mama zdziwiona zapytała:
– Co to jest?
Na to chłopiec z przekonaniem:
– Myślę, że to bielizna Adama. -
-
-
Żona do męża:
– Wiesz, dziś jak przechodziłam w przedpokoju, to zegar spadł tuż za mną.
– Zawsze się cholera spóźniał. -
Jasiu odmień przez osoby czasownik ”iść”.
– Ja … idę, ty … idziesz…
– Szybciej Jasiu!
– On biegnie, my biegniemy! -
-
-
Rzecz dzieje się w carskiej Rosji.
Kurier z carskiej armii opowiada o swojej przeprawie przez skutą mrozem Syberię. Siedzi z kompanami, popija, popala i opowiada:
– Wysłano mnie z listem niezwykle ważnym do generała Pawłowa i miałem tylko kilka dni na przedarcie się przez dziką Syberię. Jechałem pięć dni i pięć nocy konno. Wichury, burze śnieżne, potężne zaspy i żywego ducha wokoło. Mój koń już ledwo zipał, brakowało jedzenia, picia i snu. Rozglądałem się ciągle dookoła ale wszędzie tylko śnieg, śnieg i śnieg. Nawet drzew i krzaków nie widać było taka była śnieżyca. Gdy już zwątpiłem zupełnie i modliłem się tylko o łagodną śmierć nagle ujrzałem mglisty zarys czegoś, co wystawało ze śniegu. To był krzyż. Pomyślałem, że trafiłem na jakieś zagubione cmentarzysko. Tak więc postanowiłem, że jeśli mam umrzeć to najlepiej tu. Zsiadłem z konia, przywiązałem go do krzyża, a sam okryłem się wszystkim co tylko miałem i położyłem się obok mojego strudzonego drogą i głodem konia. Zasnąłem… Nie wiem ile spałem. Gdy się obudziłem świeciło słońce, śnieg stopniał, ja leżałem na schodach pod cerkwią, a koń wisiał na dzwonnicy…