– Orły nie przywykły jadać z prosiętami… – stwierdza spokojnie docent wachlując łyżką zupę.
– O przepraszam panie docencie! – stwierdza student zabierając swój talerz i dodając – już odfruwam!
-
-
Policjant na komisariacie pisze protokół. Pyta kolegi:
– Jak się pisze ”róże”?
Kolega odpowiada:
– Wiem akurat, bo moja żona ma imię Róża. ”Ó” zamknięte i ”Z” z kropką.
– OK. Dzięki.
I pisze dalej spokojnie: ”Podejrzany wszedł na balkon po róże spustowej”. -
-
Kontrolna wizyta ciężarnej u ginekologa:
– Ojciec będzie przy porodzie?
– Nie sadzę, nie przepada za moim mężem. -
Spotykają się dwa rekiny.
Jeden mówi.
– Tydzień temu zjadłem Ruskiego i od tamtej pory pływam wężykiem.
– To jeszcze nic – mówi drugi. – Ja tydzień temu zjadłem blondynkę i od tamtej pory nic nie jadłem.
– Dlaczego? – pyta pierwszy.
– Bo nie mogę się zanurzyć. -
Przychodzi trup kobiety do lekarza, a lekarz pyta:
– Co mi się tu pani tak rozkłada?
– A co, mam gnić w poczekalni? -
-
Było sobie małżeństwo, które wyjechało z domu na wakacje
W czasie drogi żona zdenerwowana mówi do męża:
– Mężulku chyba zapomniałam wyłączyć żelazko!
Mąż mówi:
– Nie martw się. Bo ja zapomniałem zakręcić kran. -
Śmiechłem Co to jest? Parskłem
Przedszkolak pyta kolegę:
– Co dostałeś na gwiazdkę?
– Trąbkę.
– Mówiłeś, że dostaniesz lepsze prezenty!
– To super prezent! Dzięki niej zarabiam codziennie złotówkę!
– W jaki sposób?
– Tata mi daje, żebym przestał trąbić! -
Do lekarza, świeżo upieczonego docenta przyszła rodzina chorego z podziękowaniami za jego wyleczenie.
– Dziękujemy, panie doktorze – mówią.
– Docencie, docencie – poprawia docent.
– Doceniamy, doceniamy. Proszę tu jest koperta… -
-
Przychodzi facet do sklepu z puzzlami i mówi:
– Proszę puzzle z wieloma częściami.
Sprzedawczyni daje 100 puzzli.
– Niech pani sobie nie żartuje, jestem zawodowcem.
Daje mu 500 puzzli.
– Takie to układam w 10 minut.
Daje mu 1000 puzzli.
– Takie moje dzieci układają w 30 minut.
– No niech pan idzie na drugą stronę ulicy, tam jest piekarnia, kup sobie tam bułkę tartą i złóż rogala. -
Płynie łódką niewidomy i jednoręki.
Jednoręki wiosłuje zawzięcie, aż tu nagle na środku jeziora, wiosło wypada mu z jedynej ręki i mówi:
– No tośmy, ku*wa, dopłynęli.
No i niewidomy wysiadł. -
-