– Ile kosztuje 1 kg ciasta?
– 50 zł.
– A ile okruszki?
– Okruszki są za darmo.
– Acha, to poproszę 2 kilogramy okruszków.
-
-
Dziennikarz przeprowadza wywiad z ludożercą:
– Czy w waszym państwie płacicie podatki?
– Nie.
– Nie? A dlaczego?
– Zjedliśmy ministra finansów i teraz nie ma chętnego na zajęcie jego stanowiska. -
Czerwony Kapturek idzie przez las i spotyka wilka.
Wilk ma bardzo wytrzeszczone oczy. Czerwony Kapturek pyta:
– Co wilku, pewnie mnie chcesz zjeść?
– Nie ja tylko kupę robię. -
-
Idzie wędkarz wkurzony po błocie
nic nie złowił, bo myśliwi polowanie sobie urządzili. Nagle coś spadło przed nim na ziemię. Podchodzi, patrzy, kaczka. Podniósł, dalej poszedł. Podbiega myśliwy:
– Hej, chłopcze, oddaj kaczkę!
– Nie, nie oddam, ja ją znalazłem.
– Oddaj, ja cały dzień na nią polowałem!
– Nie, nie oddam …
Spierają się bitą godzinę. Nareszcie, wędkarz mówi:
– Dawaj tak, kto kogo mocniej po jajkach kopnie ten i kaczkę zabierze.
– No, dawaj.
Rozpędził się wędkarz, jak nie kopnie myśliwemu!
– Och …
Po piętnastu minutach wydusił
– Dawaj teraz ja Ciebie kopnę.
– A po co? Zabieraj swoją kaczkę i spadaj. -
Dlaczego blondynki nic nie mówią podczas stosunku?
– Bo mamy im mówiły, aby nie rozmawiać z nieznajomymi.
-
Kaczyce nieopodal Cieszyna.
Miejscowy gospodarz wychodzi rano oporządzić swoją krowę.
Ale po chwili wzburzony wraca do chałupy i budzi swoich trzech synów mówiąc:
– Jakiś dupek ukradł nam krowę!
Starszy syn:
– Jak dupek to znaczy kawał cioty z niego.
Średni syn:
– Ha, jak konus to pewnie z Kończyc!
Najmłodszy syn:
– Jak z Kończyc to na pewno Wasyl.
Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Kończyc i dali Wasylowi po mordzie. Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży. Profilaktycznie dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu.
Chcąc nie chcąc wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego. Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
– Obudziłem się rano, patrzę a krowę ukradł jakiś dupek. Mówię o tym synom. Najstarszy mówi, że jak dupek to musi być też ciotą. Średni mówi, że jak ciota to z pewnością z Kończyc. Najmłodszy mówi, że jak z Kończyc to na pewno Wasyl. Daliśmy mu po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
Sędzia:
– Hmmm… logika niby niezła, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No to na przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
Ojciec:
– Pudełko kwadratowe…
Najstarszy syn:
– To znaczy, że w nim coś okrągłego…
Średni syn:
– Jak okrągłe to musi być pomarańczowe…
Najmłodszy:
– Jak pomarańczowe – to z pewnością mandarynka…
Sędzia zdumiony zagląda do pudełka i mówi:
– No, Wasyl…. Krowę trzeba jednak oddać… -
-
Do miasteczka na Dzikim Zachodzie przyjechał turysta.
Patrzy, a całe miasto prawie puste. Pyta spotkanego pijaka:
– Gdzie są wszyscy?
– Pojechali wieszać Papierowego Joe.
– A kto to jest ten Papierowy Joe?
– Taki w papierowym kapeluszu, papierowe spodnie, papierowy pistolet, na papierowym koniu.
– A dlaczego go wieszają?
– Bo ciągle szeleścił. -
Wiolka! Jest u ciebie Zenek?
— Nie ma. A skąd to pytanie?
– Nachlał się i powiedział, że idzie na k**wy…
– A ja co? K**wa niby?
– Oj, przestań! Pytam się jak przyjaciółki, a ty od razu robisz aferę! -
Późnym wieczorem do domu dziesięcioletniego Jasia puka listonosz.
Jasio mu otwiera. Listonosz widzi małego chłopca z cygarem w zębach i szklanką whisky w ręku i się pyta:
– Są rodzice?
– A wyglądam tak, jakby byli? -
-
Doniósł struś, że mu żonę poderwał koliber.
Milicjant w śmiech: – On ma przecież za mały kaliber.
Struś wtedy poruszył cały komisariat:
– Owszem, kaliber mały, lecz koliber – wariat. -
Słuchaj stary, dzięki teściowej przestałem pić!
– Niemożliwe! Jak cię namówiła?
– Jak za dużo wypiłem, to widziałem ją potrójnie. -
Na lekcji pani pyta Jasia:
– Jasiu kim chciałbyś być w przyszłości?
– Żyrafą, żeby mnie tata nie mógł targać za uszy!