Siedzi Błażej przy piecu, papierocha ćmi, żonie swej, po kuchni się krzątającej przygląda.

– Urodziłaś mi Anula, chłopaka. – mówi. – Urodziłaś mi dziewuchę. Tak sobie myślę może byś jeszcze urodziła trzecie. Tak dla odmiany.
– Trzecie, Błażej?! Dla odmiany? Dla odmiany jakie?!
– Dla odmiany, k***a, MOJE!!!

Co myślisz?

Przychodzi baba do lekarza:

Ogłoszenie z francuskiej gazety: