– Spełnię twoje trzy życzenia, jeśli mnie wypuścisz ? oznajmiła rybka ? czego byś chciał, rybaku?
– Chciałbym być bogaty ? rzecze rybak.
Zaszumiały nadrzeczne trzciny? srrruuu! I rybak jest bogaty.
– Czego jeszcze byś chciał, rybaku? ? pyta rybka.
– Chciałbym taką zajefajną, młodą kobitkę.
Zaszumiały nadrzeczne trzciny i z wody wyszła seksowna, młoda dziewczyna, aż rybakowi krew w żyle zaczęła żwawiej krążyć.
– Zostało ci ostatnie życzenie. Czego jeszcze ci potrzeba, rybaku?
– Niemłody już jestem, chuć mnie ogarnia, ale w kroku coś nie teges? więc chciałbym, żeby mi jeszcze c**j zagrał na stare lata.
Zaszumiały nadrzeczne trzciny i? wyszedł Jarek z gitarą.
-
-
Podszedłem do kobiety karmiącej kaczki w parku:
– Przepraszam, ale czy nie jest to trochę dziwne? – spytałem.
– Nie, dlaczego? – odpowiedziała.
– Bo normalni ludzie karmią kaczki chlebem, a nie piersią… -
-
Turysta w Zakopanem wchodzi do baru, siada przy barze i pyta:
– Barman, co polecisz do picia?
Barman na to:
– Ano, panocku drink „Góra cy”!
Turysta:
– Jak to „Góra cy”?!
Barman:
– Widzicie, bierzemy sklanecke wina… no dwie… góra cy i wlewamy do garnka. Później bierzemy sklanecke piwa… no dwie… góra cy i wlewamy do tego samego garnka. Następnie sklanecke wódecki… dwie… no góra cy i wlewamy to do tego samego garnecka. Na koniec bierzemy sklanecke koniacku… no dwie… góra cy i wlewamy do garnka. Garnek stawiamy na ogniu i miesając grzejemy cas jakiś. Później nalewamy i pijemy sklanecke… dwie… no góra cy. Po wypiciu wstajemy… robimy krocek… dwa… no góra cy! -
Był sobie Pan, którego od jakiegoś czasu strasznie bolała głowa.
Na początku wytrzymywał, jechał na tabletkach, ale po jakimś czasie już nie mógł. Poszedł do lekarza. Ten go zbadał, obejrzał i mówi:
– No cóż, wiem jak pana wyleczyć, ale będzie to wymagało usunięcia jader. Ma pan bardzo rzadki przypadek naciskania jąder na podstawę kręgosłupa. Nacisk powoduje ból głowy. Jednym sposobem przyniesienia panu ulgi jest usuniecie jader. Co pan na to?
Pan zbladł i myśli. Jak to będzie bez jader no i w ogóle… Jednak doszedł do wniosku, że z takim bólem głowy to nie da rady żyć i postanowił „iść pod nóż”.
Mija kilka dni po zabiegu, głowa już nie boli.
Jednak czul, że bezpowrotnie stracił coś ważnego…
Postanowił sobie to, przynajmniej tymczasowo, zrekompensować nowym ciuchem.
Wchodzi do sklepu i mówi:
– Chce nowy garnitur!
Sprzedawca zmierzył go wzrokiem i mówi:
– Rozmiar 44?
– Tak, skąd pan wiedział?
– To moja praca…
Pan przymierzył, pasuje idealnie!
– Może do tego nowa koszula?
– Niech będzie.
– Rozmiar 37?
– Tak, skąd pan wiedział?
– To moja praca…
Gościu założył koszule, leży jak ulał.
– To może jeszcze nowe buty?
– A niech będą nowe buty.
– Rozmiar 8,5?
– Tak, skąd pan wiedział?
– To moja praca…
Pan przymierza buty, są idealnie dopasowane.
– No to może nowe slipki?
Chwila wahania…
– Jasne, przecież przydadzą mi się nowe slipki.
– Rozmiar 36?
– Ostatnio nosiłem 34…
– Nie mógł pan nosić 34. Powodowałyby ucisk jąder na podstawę kręgosłupa i miałby pan cholerny ból głowy… -
Kobieta wchodzi do baru i widzi kowboja siedzącego z nogami położonymi na stole.
Ma on na sobie największe buty, jakie widziała. Spytała go, czy to prawda, co mówią o tym, że mężczyźni z dużymi stopami są dobrze wyposażeni. Kowboj uśmiechnął się szeroko i powiedział:
– Pewnie, proszę pani. Może przejdziemy się do mojego pokoju hotelowego i udowodnię to pani?
Kobieta chciała przekonać się na własnej skórze i spędziła z nim noc. Następnego ranka dała mu 100 dolarów. Rumieniąc się, kowboj powiedział:
– Dziękuję! To mi naprawdę pochlebia. Jak dotąd nikt nie zapłacił mi za noc ze mną.
– Nie ma się z czego cieszyć. Kup sobie za to buty, które pasują. -
-
Dwóch kolegów pije wódeczkę u jednego z nich w domu.
Nagle jeden się pyta:
– Ty, Kaziu, po co wisi ta blaszana miska na ścianie?
– To zegar z kukułką. – odpowiada Kaziu.
– Jak to zegar? – dziwi się kolega.
– Zaraz ci pokaże – Kaziu rzucił pustą butelką w miskę, która zaczęła strasznie brzęczeć na ścianie… Po chwili zza ściany odzywa się sąsiad:
– Cholera! Jest czwarta rano! -
Mąż zabiera żonę do klubu.
A tam na parkiecie koleś co wywija tańce, break dance, moon walking, robi salta, kupuje drinki dla ludzi no prawdziwy lew parkietu.
Nagle żona mówi do męża:
– Widzisz tego kolesia, 25 lat temu oświadczył mi się ale dałam mu kosza
Na co mąż odpowiada:
– Wygląda na to, że nie przestał jeszcze świętować. -
W barze:
Klient zamawia ”Manhattan”. Barman podaje drinka, ale w kieliszku pływają jakieś zielone farfocle – pietruszka czy inny szczypiorek.
– A to co?!
A barman:
– Aaa… To? Central Park! -
-
W kinie trwa seans premierowy najnowszego filmu akcji.
Sala wypełniona po brzegi. Jeden z widzów cierpi niemiłosiernie, bo przed wejściem do kina najadł się w barze fasolki po bretońsku i dosłownie rozsadza go.
– Co robić? – myśli wpadając w panikę.
Nagle przychodzi rozwiązanie. Na ekranie pojawia się pociąg towarowy, który z wielkim hukiem przetacza się obok głównych bohaterów. Facet wykorzystuje nadażającą się okazję i w tym zgiełku pierdzi z całą swobodą. Po chwili siedzący obok niego gość szturcha go w rękę i szeptem mówi:
– Czy pan też się wydaje, że w dwóch ostatnich wagonach gó*no wieźli? -
Żona wraca do domu po dniu pracy. Mąż pyta:
-Kochanie, jak było w pracy?
-Stresujący dzień. Wyj*bali mnie.
-Czyli co, od jutra idziesz szukać nowej pracy?
-Nie muszę, awans dostałam -
-