– Mam dla was trzy zadania:
1) Przejść przez most pod obstrzałem.
2) Przywitać się z niedźwiedziem podając mu rękę.
3) I zg*ałcić bardzo stara i sprytna Indiankę.
Popatrzeli po sobie zdziwieni i postanowili podołać tym zadaniom.
Pierwszy poszedł Rosjanin, lecz udało mu się dojść tylko do polowy mostu.
Drugi poszedł Niemiec, przeszedł most, lecz gdy wszedł do klatki niedźwiedzia, on go wystraszył.
Następnie poszedł Polak, przeleciał przez, most wpada do klatki, a tam jak nie zacznie się kotłować.
Ale po jakiejś godzinie z klatki wychodzi zziajany, zdyszany i podrapany Polak i pyta:
– Ty diabeł to gdzie jest ta Indianka której mam podać łapę ?
-
-
Niewidomy mężczyzna wchodzi przez pomyłkę do baru
Zamawia drinka. Po chwili zagaduje barmankę:
– Hej, opowiedzieć ci kawał o blondynce?
W barze zapada cisza. Kobieta siedząca obok niego mówi:
– Zanim opowiesz ten kawał, powinieneś coś wiedzieć. Barmanka jest blondynką, ochroniarz jest blondynką i ja też jestem blondynką z czarnym pasem karate. Poza tym kobieta, która siedzi obok mnie, jest kulturystką, a dziewczyna po twojej prawej stronie zapaśniczką. Nadal chcesz opowiedzieć ten dowcip?
Niewidomy zastanawia się chwilę i odpowiada:
– Nieee, skoro musiałbym go powtarzać aż pięć razy… -
Rzecz dzieje się w carskiej Rosji.
Kurier z carskiej armii opowiada o swojej przeprawie przez skutą mrozem Syberię. Siedzi z kompanami, popija, popala i opowiada:
– Wysłano mnie z listem niezwykle ważnym do generała Pawłowa i miałem tylko kilka dni na przedarcie się przez dziką Syberię. Jechałem pięć dni i pięć nocy konno. Wichury, burze śnieżne, potężne zaspy i żywego ducha wokoło. Mój koń już ledwo zipał, brakowało jedzenia, picia i snu. Rozglądałem się ciągle dookoła ale wszędzie tylko śnieg, śnieg i śnieg. Nawet drzew i krzaków nie widać było taka była śnieżyca. Gdy już zwątpiłem zupełnie i modliłem się tylko o łagodną śmierć nagle ujrzałem mglisty zarys czegoś, co wystawało ze śniegu. To był krzyż. Pomyślałem, że trafiłem na jakieś zagubione cmentarzysko. Tak więc postanowiłem, że jeśli mam umrzeć to najlepiej tu. Zsiadłem z konia, przywiązałem go do krzyża, a sam okryłem się wszystkim co tylko miałem i położyłem się obok mojego strudzonego drogą i głodem konia. Zasnąłem… Nie wiem ile spałem. Gdy się obudziłem świeciło słońce, śnieg stopniał, ja leżałem na schodach pod cerkwią, a koń wisiał na dzwonnicy…
-
-
Przed śmiercią facet zawarł umowę z panem Bogiem, że będzie mógł wziąć do nieba swój najcenniejszy skarb.
Po śmierci wziął ze sobą walizkę ze złotem. Idzie tak do bramy nieba, już chce wejść gdy zaczepia go święty Piotr:
– Nie można nic wnosić do nieba.
– Kiedy pan nic nie rozumie. Umówiłem się z Panem Bogiem.
– No dobra. Ale pokaż mi to.
Facet z dumą otworzył walizkę. Na co św. Piotr:
– Po co ci kostki podłogowe? -
-
W środku nocy właściciel hotelu puka do drzwi jednego z pokoi i woła:
– Pożar! Proszę wstawać i czym prędzej opuścić hotel!
Na to facet z pokoju:
– No już dobrze! Ale niech pan nie ma złudzeń. Zapłacę tylko połowę rachunku! -
-
Do apteki wpada chłopiec i zdenerwowany pyta:
– Czy ma pani jakieś środki przeciwbólowe?
– A co cię boli chłopcze?
– Jeszcze nic, ale ojciec właśnie ogląda moje świadectwo. -
Pastorowi francuskiemu urodziło się dziecko.
Podczas mszy poprosił parafian o ofiarę na dzieciaka. Oczywiście wszyscy chętnie się dorzucili. Za rok pastorowi trafił się kolejny dzieciak. Więc znowu wszyscy parafianie zrzucili się na niego. I tak przyszło kilka kolejnych lat i kilkoro. Aż pewnego roku parafianie mieli już dość i odmówili wspomagania pastora. Pastor zrobił się cały czerwony ze złości i krzyknął na cały kościół:
– Przecież dziecko to dzieło Boże!
Z ostatnich rzędów odzywa się głos:
– Tak samo dziełem Bożym jest też deszcz czy śnieg. Mimo to wszyscy chronią się przed nimi za pomocą kapturków! -
Rozmawiają dwaj wędkarze:
– Nie uwierzysz, złowiłem wczoraj 5-kilogramowego karpia!
– A ja węgorza, który miał 4 metry!
– Niemożliwe!
– To prawda! – potwierdza żona – Józek go cały dzień rozciągał! -
-
Zima.
Dwa jelenie stoją na paśniku i żują ospale siano nałożone tu przez gajowego. W pewnej chwili jeden z jeleni mówi:
– Chciałbym, żeby już była wiosna.
– Tak ci mróz doskwiera?
– Nie, tylko już mi obrzydło to stołówkowe jedzenie! -
Do sypialni wpada Mietek i woła do leżącej w łóżku żony:
– Ubieraj się szybko! Pożar!
Na to z szafy słychać przerażony męski głos:
– Meble! Ratujcie meble! -
Grupa turystów błądzi w górach.
Wieczór zapada, a tu ani śladu człowieka i nadziei na nocleg.
– Mówił pan, że jest najlepszym przewodnikiem po Tatrach! – wścieka się jeden z uczestników wycieczki.
– Zgadza się! Ale to mi już wygląda na Bieszczady.