Spokojnie, bez ciśnień, pogoda ładna. Nagle podlatuje do niego wojskowy F16, którego pilotowi straszliwie się nudzi i zaczyna wk**wiać pilota dużej maszyny. Przelatuje nad nim, pod nim, jakieś beczki, korkociągi w niebezpiecznej odległości itp. Przy czym cały czas szydzi z pilota samolotu pasażerskiego:
– Czym ty latasz? Stodołą? Patrz na to gościu. Zrobisz tak? Nie zrobisz! Mam lepszy samolot i nie ma czegoś takiego co potrafisz ty i Twoja maszyna, czego ja bym nie zrobił milion razy lepiej!
Koleś w pasażerce coraz bardziej wnerwiony, po którejś tam sugestii by się żołnierzyk odstosunkował, w końcu proponuje:
– OK, DeltaTangoCharlieCośTam. Teraz wykonam jeden myk, ale jak go nie powtórzysz – na dole stawiasz kolację, panienki, a na kadłubie swojego „odkurzacza” piszesz: JESTEM ZŁOMEM. Umowa?
– Dawaj, misiu! Nie ma takiej opcji, żebyś wygrał, więc to Ty napiszesz ten tekst na swoim kadłubie, a wódeczka, panienki itp. na Twój koszt!
– Uwaga, zaczynam, tylko się nieco odsuń.
Pilot F16 czeka. Mija pół minuty, pułap ten sam, prędkość ta sama, nic się nie zmienia. Mija minuta, dalej nic. W końcu pilot pasażerskiego odzywa się w słuchawce:
– Dobra, skończyłem.
– A co to, k**wa, miało niby być?!
– Byłem się odlać.
-
-
-
Studenci wybrali się na egzamin.
Czekają pod drzwiami sali, nudziło im się, więc zaczęli się bawić indeksami – czyj indeks zatrzyma się bliżej ściany. Tylko, że jednemu to nie wyszło zbyt dobrze, bo zamiast w ścianę trafił indeksem pod drzwi do sali, w której siedział egzaminator.
Przeraził się okrutnie, ale za chwilę indeks wyleciał z powrotem. Otwiera, patrzy, a tu ocena z egzaminu: 4.0 Ucieszył się, no, więc koledzy postanowili wrzucać dalej. Kolejny dostał 3.5, następny 3.0. W tym momencie zaczęli się zastanawiać… Kolejna ocena wydawała się dosyć jednoznaczna (2.5 nie wchodziło w grę).
Wreszcie jeden postanowił zaryzykować. Wrzuca indeks… Czeka… Nagle otwierają się drzwi, staje w nich egzaminator:
– Piątka za odwagę! -
Na lekcji biologii nauczycielka pyta Jasia:
– Co to jest mamuthus primigenius?
Ponieważ Jasio nie odpowiada, pani mówi:
– To mamut, czyli prehistoryczny słoń.
– Coś podobnego! To jaskiniowcy umieli wynajdować takie uczone nazwy? -
Jasiu przychodzi do szkoły z obrzękniętym, czerwonym nosem.
Nauczycielka go pyta, co się stało. On odpowiada:
– Miałem katar i ciągle siąpiłem nosem. Ojciec się wkurzył, wziął odkurzacz i cały ten katar ze mnie wyciągnął.
– Oryginalna metoda leczenia…
– No, a opowiadałem jak tydzień temu mój braciszek miał zatwardzenie? -
-
Związek Radziecki, lata pięćdziesiąte.
Do kołchozu przyjechał prelegent z pogadanką na temat miłości.
– Towarzysze, na świecie istnieją cztery rodzaje miłości. Rodzaj pierwszy, to miłość kobiety i mężczyzny. Wiecie na pewno na czym ona polega. Ten rodzaj miłości jest bardzo popularny w Związku Radzieckim. Czasami występuje na imperialistycznym zachodzie. Rodzaj drugi, to miłość kobiety do kobiety. Jest to zboczenie popularne w krajach imperialistycznych. U nas nie występuje. Rodzaj trzeci, to miłość mężczyzny do mężczyzny. Obrzydliwe zboczenie popularne w krajach imperialistycznych. W Związku Radzieckim nie występuje. Wreszcie czwarty, najczystszy rodzaj miłości. To miłość społeczeństwa i partii. W krajach imperialistycznych nie znana. U nas bardzo popularna. Czy są jakieś pytania?
Wstaje staruszek.
– Towarzyszu prelegencie. Trzy pierwsze rodzaje miłości rozumiem. Natomiast jeśli chodzi o miłość społeczeństwa i partii, to czy mógłby towarzysz wyjaśnić kto kogo je*ie? -
Baco, jak tam wasz nowy sołtys?
– Jeszcze żem go po trzeźwemu nie widzioł.
– Co tak pije?
– Nie on, jo… -
Małżonkowie wyjeżdżając na wczasy nad morze, chcąc uatrakcyjnić sobie pobyt uzgodnili, że będą mogli zdradzić się po dwa razy.
W drodze powrotnej żona nie wytrzymuje i pyta męża:
– I co, zdradziłeś mnie?
– Tak, zgodnie z umowa – dwa razy.
– Z kim?
– Raz z brunetką i raz z blondynką. A ty?
– Też dwa razy. Raz z załogą statku i raz z jednostką wojskową. -
-
– Leokadia, powiedz tylko szczerze!
Przez te 20 lat zdradziłaś mnie choć raz, nawet w myślach?
– Jak szczerze, to w myślach ani razu… -
Przychodzi facet do lekarza, kładzie swą męskość na stole i milczy.
Zdziwiony lekarz pyta:
– Boli pana?
– Nie boli.
– To może za duży?
– Nie, wcale nie.
– A co, za mały?
– Nie. Nie jest za mały.
– To co w końcu?!
– Fajny, nie?! -
-
-
Jedzie baca przez miasto i wrzeszczy:
– Siano przywiozłem, siano przywiozłem!!!
A koń odwraca łeb do bacy i mówi:
– Ta, Ty przywiozłeś!