Ponieważ je***wa była
kobitka, miała trudności w wskazaniu ojca dziecka, więc na wszelki
wypadek w pozwie do sądu o ustalenie ojcostwa wskazała wszystkich
chłopów ze wsi z sołtysem włącznie. Sąd nakazał więc pobranie krwi
wszystkim panom. Na pierwszy ogień poszedł sołtys. Sołtys w
ambulatorium, a pozostali nerwowo i z niepokojem oczekują swojej
kolejki. Po chwili wychodzi wesoły i uśmiechnięty sołtys i radośnie
już w drzwiach głośno krzyczy;
– Chłopy! Nie bójta się! Nie dojdą, z palca biorą!
-
-
Nauczyciel na lekcji fizyki pyta się uczniów:
– Kto wie co to jest para nasycona?
Zgłasza się Marian:
– Kiedy ona już nie chce, a on więcej nie może… -
-
Do egzaminatora WORD-u podchodzi facet:
– Wie pan, jutro mój syn zdaje egzamin na prawo jazdy. Ale pewnie nie zda.
– A zakłada się pan o trzy tysiące, że zda? – odpowiada egzaminator -
Żona w drzwiach:
– Jadę do matki na kilka dni. Będziesz grzeczny, nie będziesz rozrabiał?
– Spokojnie – już mam rozrobione… -
Czy oskarżony przyznaje się do winy?
– Nie, wysoki sądzie.
– Czy był pan kiedyś karany?
– Nie, wysoki sądzie. To była moja pierwsza kradzież. -
-
Pokłócił się mąż z żoną i wysłał ją do diabła.
A diabeł ją wziął i zabrał do piekła. Pożył sobie mąż bez żony miesiąc i zatęsknił. Wezwał diabła i mówi:
– Oddawaj żonę!
– Oddam, jak ją trzy razy rozpoznasz – postawił warunek diabeł.
– Dobra.
Prowadzi go diabeł do piekła, do wielkiej sali. A tam mnóstwo gołych bab w szeregu, z tyłkami wypiętymi do widza. Facet raz przeszedł obok, rozpoznał żonę. Diabeł zgasił światło, szast-mach i nowy szereg. A facet znów rozpoznał żonę. Podobnie po raz trzeci. Diabeł uwolnił żonę, odprowadza oboje i podpytuje męża:
– Słuchaj, powiedz mi, jak ci się to udało, a obiecuję, że do siebie cię nie wezmę po śmierci.
– To proste – mówi facet. Idę wzdłuż szeregu gołych dup – stoi, tylko przy mojej babie opada. -
Wędkarz poszedł na ryby.
Jak zwykle złapał złotą rybkę. Rzekła mu:
– Zapomnij o trzech życzeniach… ale mogę dać Ci jedną radę…
– Wal śmiało!
– Rzadziej tu przychodź rogaczu… -
Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek samochodowy.
Zdenerwowany czeka na lekarza. Wreszcie lekarz się pojawia ze współczującą miną.
– I co?! Co z nią, panie doktorze?
– Cóż… Żyje. I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe. Żona, niestety będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt to dwadzieścia pięć tysięcy złotych.
– Oczywiście, oczywiście. – mówi mąż.
– Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Jej koszt to około pięć tysięcy miesięcznie.
– Tak, tak… – kiwa głową mąż.
– Konieczny będzie pobyt w sanatorium, który zajmuje się tego typu urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje, a koszt sanatorium to dziesięć tysięcy złotych.
– Boże…
– Tak mi przykro…To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki.
-Ile? – blednie mąż.
– Miesięcznie od dwunastu do piętnastu tysięcy złotych.
-Jezu…
– Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za dziesięć złotych za godzinę…
Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem, klepie męża po ramieniu:
– Żartowałem! Nie żyje… -
-
Podczas przedstawienia w cyrku wybuchł pożar.
Wszyscy wybiegają w panice, tylko jeden mężczyzna stoi spokojnie:
– Jestem dyrektorem cyrku. Proszę zachować spokój, za chwilę wystąpi połykacz ognia! -
Spotkało się dwóch kolegów po długim czasie.
– Jak żyjesz? Co dobrego u Ciebie? Opowiadaj!
– Co tu mówić? Pcha się tą biedę!
– Żartujesz?! O jakiej biedzie ty mówisz? Zawsze Ci się układało!
– Ale w małżeństwie mi się nie układa.
– Nie wierzę, przecież na uczelni świata poza sobą nie widzieliście!
– Na uczelni tak! A teraz mam podejrzenie, że mnie zdradza.
– Dlaczego tak myślisz?
– Już Ci to wytłumaczę! Mam taką pracę, że ciągle muszę zmieniać miejsce zamieszkania. Trzy lata w Lublinie, dwa w Stargardzie, dwa w Kamieniu Pomorskim, trzy w Poznaniu i teraz znowu Warszawa.
– No i co z tego? Przecież jeździcie razem!
– Tak! Tylko, że w tych wszystkich miejscach, przesyłki do domu przynosił ten sam listonosz! -
W domu dzwoni telefon, żona podchodzi odebrać, a mąż woła z drugiego pokoju:
– Jeśli to do mnie, powiedz że mnie nie ma.
Żona odbiera i mówi:
– Niestety mąż jest w domu – i odkłada słuchawkę.
– Przecież prosiłem cię żebyś powiedziała że mnie nie ma!
– Ale to był telefon do mnie, a nie do ciebie. -