Na dworcu czeka na niego zaprzęg koni i wierny sługa Jan.
– No i cóż tam zdarzyło się nowego we dworze podczas mojej nieobecności, Janie?
– Nic nowego, Jaśnie Panie… No może tylko to, że Azorek zdechł.
– Azorek?! Mój ulubiony pies? Jak to się stało?
– Ano nażarł się końskiej padliny, to i zdechł.
– A skąd we dworze końska padlina?
– Konie się poparzyły, to zdechły.
– Jak to konie się poparzyły???… Od czego?
– Od ognia, Panie, jak się stajnia paliła.
– A kto podpalił stajnię?
– Nikt, od płonącego dworu się zajęła.
– Na miłość boska, to i dwór spłonął? Jakim sposobem?
– Ano po prostu. Świeczka przy trumnie teścia Pana hrabiego się przewróciła i firany się zajęły.
– Och! A czemu mój teść umarł?
– Bo Jaśnie Pani uciekła z tym oficerem, co się z nim od trzech lat spotykała.
– Spotykała się od trzech lat?! To przecież nic nowego!
– Właśnie mówiłem, Jaśnie Panie, że nie zdarzyło się nic nowego.
-
-
-
Płynie łódką niewidomy i jednoręki.
Jednoręki wiosłuje zawzięcie, aż tu nagle na środku jeziora, wiosło wypada mu z jedynej ręki i mówi:
– No tośmy, ku*wa, dopłynęli.
No i niewidomy wysiadł. -
Małgosiu, podobno bardzo nieładnie przeklinasz w piaskownicy.
– To nieprawda, a kto tak babci powiedział?
– Ptaszki mi wyćwierkały.
– A ja te ku*wy chlebkiem karmiłam… -
-
Chłopiec prosi w sklepie zoologicznym o gołębia pocztowego.
– Obecnie nie ma, ale polecam ci pocztową papugę.
– A jaka jest między nimi różnica?
– Kolosalna! Jeżeli papuga się zgubi, to zawszę może zapytać o drogę. -
Angielski bankier przychodzi do wróżki i mówi:
– Jeśli odgadnie pani o czym teraz myślę, dostanie pani ode mnie tysiąc funtów.
Wróżka zachęcona obiecaną nagrodą, wpatruje się w oczy lorda i mówi:
– Myśli pan o tym, że wynajmie pan grupę irlandzkich terrorystów, którzy wysadzą pański bank w powietrze, a pan wkrótce ogłosi jego upadłość.
Na to lord:
– Nie zgadła pani. Ale proszę wziąć te tysiąc funtów. Poddała mi pani znakomity pomysł! -
Telefon w hotelowej recepcji:
– Dzień dobry, dzwonię z pokoju 303. Moglibyście przysłać kogoś z obsługi? Kłócę się właśnie z żoną i zagroziła, że wyskoczy przez okno.
– Przepraszam, ale to państwa prywatny problem.
– Zgoda, ale to cholerne okno się nie otwiera, a to już wasz problem. -
-
Zebranie.
– Ktoś z państwa chciałby coś dodać?
– Tak, ja bym chciał coś dodać.
– Słucham?
– Dwanaście plus siedem, dziękuję. -
Jest pierwsza w nocy.
Mieszkańca Wąchocka budzi pukanie do drzwi. Otwiera, a gość mówi:
– Przepraszam, że pana budzę …
– Nie ma sprawy i tak musiałem wstać bo ktoś pukał. -
Cześć John, podobno masz nowy aparat słuchowy?
– Tak, kosztował ponad 4 tysiące dolarów, ale było warto, jest świetny.
– Fajnie, a jak tam rodzina?
– Dwadzieścia po pierwszej. -
-
Sąsiad mówi do bacy:
– Baco, tam za stodołą na waszych deskach chłopaki gwałcą waszą córkę.
Baca przerażony biegnie natychmiast za stodołę, po chwili wraca uśmiechniety i mówi:
– Aaaaa… wiedziołem, ze zartowołeś, to wcale nie moje deski. -
U wróżki:
– Biada, panie, widzę straszne rzeczy! Zostanie pan poćwiartowany, a pańska skóra …
– Na Boga! Przecież mi pani wróży ze skórzanej rękawiczki.