– Jak tam serduszko?
Pikaczu na to:
– Pika pika!
-
-
-
Idzie Polak, Niemiec i Rosjanin.
Napotyka ich diabeł i mówi, że mają podać jakąś odległość. Pierwszy Rosjanin:
– Dwanaście mil morskich.
Diabeł:
– Wiem ile to jest.
Kolej na Niemca. Mówi:
– Rok świetlny.
Diabeł mówi:
– Wiem ile to jest.
Teraz Polak. Mówi:
– Jak cholera daleko. Widzisz to drzewo? To w pi**u zanim! -
-
-
Jasio przychodzi do pierwszej klasy i nauczycielka zadaje im zadanie, aby powiedzieli jedno zdanie ze słowem „ananas”.
Pierwsza zgłasza się Kasia:
– Wczoraj jadłam ananasa.
– Bardzo ładnie Kasiu!- odpowiada pani.
Następnie zgłasza się Piotrek:
– Bardzo lubię ananasy.
Nauczycielka pochwaliła Piotrka i prosi Jasia, aby ten ułożył własne zdanie.
Jasio na to:
– Rodzice w domu śpią na łożku, my z siostrą śpimy im w nogach, tata całą noc pierdzi – a na nas smród leci. -
Policjant na komisariacie pisze protokół.
Pyta kolegi: jak się pisze „róże”?
Kolega odpowiada: wiem akurat, bo moja żona ma imię RÓŻA. U zamknięte i Z z kropką.
OK. Dzięki i pisze dalej spokojnie: podejrzany wszedł na balkon po róże spustowej. -
-
Do właściciela domku z ogródkiem przybiega rozpromieniony sąsiad.
– Czy możesz pożyczyć mi dwa wiadra wody?
– Oczywiście, ale przecież ty masz własną studnię!
– Tak oczywiście ale do niej wpadła teściowa i woda sięga jej tylko do brody… -
Lato, wakacje – Idzie ojciec z synem.
Gorąco jak diabli. Ojciec kupił zimne piwo i pije…
– Tatuś! Kup lody!
– Lody? Do piwa?! -
Małżeństwo postanowiło pójść do opery.
Odświętnie ubrani ustawili się przed kasą.
Przed nimi stoi jakaś para. Kobieta mówi:
– „Tristan i Izolda”. Dwa poproszę.
Nowak jest następny:
– Marian i Helena. Dla nas też dwa. -
-
Na egzaminie profesor pyta studenta:
– Z czego się pan uczył?
– Słuchałem wykładów pana profesora.
– O, to pan nic nie umie! -
Idzie chłop łotewski przez pole.
Zbiera do parcianego wora kamienie. Widzi chłop przed sobą ziemniaczaną łodygę. Przeciera oczy ze zdumienia. Myśli, że ma halucynacje. Ale nie. Ziemniaczana łodyga nadal w ziemi stoi. Rzuca chłop wór o ziemię. Biegnie co tchu. Buta ostatniego zgubił. To nieważne. Będzie miał zimnioka. Będzie miał święta. Naje się na zaś. Szarpie chłop łodygę i wyrywa ją z ziemi. No końcu łodygi nie ma bulwy. Jest tylko małe, metalowe kółeczko. Nie ma zimnioka. Nie ma świąt. Jest tylko granat i otchłań rozpaczy. Politbiuro bywa dowcipne.
-
Profesor do studenta na egzaminie:
– Proszę pana, czy pan w ogóle chce skończyć studia?
– Tak panie profesorze.
– No to właśnie pan je skończył.