Śmieszne rzeczy, które robiliśmy w dzieciństwie

Śmieszne rzeczy, które robiliśmy w dzieciństwie

Bazy nie do zdobycia – koc, krzesło i wyobraźnia w pakiecie premium

Słowo “forteca” brzmiało wtedy tak poważnie, jakby chodziło o średniowieczny zamek, a my mieliśmy do dyspozycji… dwa taborety, kanapowy koc i spinacze biurowe podwędzone z biurka taty. Budowa zaczynała się niewinnie: drapowaliśmy koce nad oparciami, podpieraliśmy je suszarką na pranie, a wszystko przypinaliśmy klamerkami na bieliznę. Potem w ślizgu wpełzaliśmy do środka i ogłaszaliśmy światu, że “dorosłym wstęp wzbroniony”.

W środku toczyło się życie równoległe:
– posiedzenia rady plemienia planujące, który sąsiad ma dziś “płacić mytem” gum Turbo;
– biuro detektywistyczne badające zaginięcie lalki Barbie (ostatnio widzianej w zamrażarce, bo “chciała zostać syreną”);
– tajna kantyna z chipsami from hell, piekącymi trzy razy bardziej, niż pozwalała etykieta.

>>> Śmieszne rodzaje ciast i ciastek

Szczerze mówiąc, nic potem nie równało się z poczuciem bezpieczeństwa, jakie dawały ściany z koca w kratkę, choć przegrywały z grawitacją już przy drugim szturchnięciu łokciem. A kiedy mama wołała “sprzątać!”, wystarczyło pociągnąć jeden róg – forteca znikała w sekundę, pozostawiając jedynie sfermentowany zapach gumy balonowej i tajemnicę w powietrzu.

dzieciństwo

Domowe laboratorium alchemika – mikstury z szamponu, pasty do zębów i tajemnego proszku do prania

Jeśli kiedykolwiek mieszaliście w umywalce zielony szampon z czerwonym płynem do naczyń, aż piana wyłaziła za rant, witajcie w klubie małych chemików. Podstawą zestawu była plastikowa butelka po soku wieloowocowym – idealna, bo przezroczysta, więc widać reakcję “chemiczną” (czytaj: burzliwą pianę z brokatem, który miał grać rolę diabła morskiego).

>>> Dowcipy

Kroki procedury brzmiały dumnie, chociaż streszczone w zeszycie wyglądały tak:

  1. Esencja czarodziejskiej siły – trzy psiknięcia odświeżacza do ust (dla koloru);

  2. Krew smoka – łyżeczka syropu malinowego (bo łatwo plami fartuch… a plamy to dowód „udanej reakcji”);

  3. Proszek znikający – szczypta proszku do pieczonego ciasta (bo bąbelki + wow = sukces);

  4. Mieszamy szczoteczką do zębów (oczywiście czyjąś – najlepiej młodszego rodzeństwa).

Rezultat? Kolor magmy i piana wyskakująca na lustro, która przyprawiała rodzica o migrenę. Nam zaś dawała poczucie, że odkryliśmy eliksir młodości… skoro wanna wyglądała, jakby dopiero co wybuchł wulkan, to na pewno działało!

Podwórkowe igrzyska bez medali – od kapsli po gumę do skakania

Nasza olimpiada zaczynała się od słynnego “czy jest ktoś z hopki?”. “Hopka” to miejscówka: piaskownica pod blokiem numer 4, lekko nachylona, idealna na trasy kapslowe. Tory rysowało się patykiem, czasem znajdowała się górka‑skocznia, gdzie kapsel z napisem PEPSI potrafił polecieć jak Małysz w 2002 r.

>>> Żarty o Jasiu

Gra Sprzęt startowy Największy fun‑factor Ryzyko kontuzji
Kapsle Formuła 1 Kapsle + plastelina (obciążenie) Długie tory, drift po piasku Przetykanie pod paznokciem
Zbijak Piłka gąbczasta Satysfakcja z trafienia “króla” Siniak pod okiem
Guma do skakania 4‑metrowa guma od majtek Kombosy “taczka”, “samolot” Elastyczne siniaki
Baba Jaga patrzy Zero sprzętu Nagła pauza → totalny freeze Skok z krawężnika
Palant blokowy Kij od szczotki + piłka tenisowa Home‑run między trzepakami Szyba w piwnicy

Modowe wynalazki spod trzepaka – peleryna z koca i rolki z łożysk

Kiedy pojawiały się wybory “kim będziesz?”, odpowiedź brzmiała: “superbohaterem oczywiście”. Wystarczyło prześcieradło z suszarni, spinacz do papug i już szyja ciasno opięta płaszczem godnym Supermana. Biegło się na drugie piętro klatki schodowej, rozkładało ręce, a komplet wiary na asfalcie krzyczał “leeeeciii!”. Jasne, nikt naprawdę nie skakał, ale adrenalina rosła jak drożdżowa baba.

Śmieszne rzeczy, które robiliśmy w dzieciństwie

Z kolei rolki DIY to majstersztyk inżynierii: dwie płyty z drewna, cztery łożyska wykradzione ojcu‑mechanikowi, pasek od szlufki jako “hamulec” i taa‑dam: deskorolka w wersji lite, 200% hałasu. Jazda kończyła się zwykle wbiciem w krzaki, ale przecież najważniejsze, że działało… przez 30 metrów.

>>> Kawały o myśliwych

Akcesoria must‑have tamtych lat:
Sprężynowe skakanki wykonane… z kabelka od żelazka (mocniejszy strzał w łydkę, mocniejszy doping widowni);
– Bransoletki z kapsli od Oranżady – zginasz dwa, trzeci łączy i masz “biżuterię post‑punk”;
– Czapki z gazet (patrz: “Ptasie radio”) – nikomu nie pasowały, ale dawały +5 do odwagi rapowania “Kukurykuuu!”.

Zobacz także:

Co myślisz?

ciasto

Śmieszne rodzaje ciast i ciastek – jakie istnieją?

– Co ludzie najczęściej zwracają?